Media


Noworoczna audiencja u chana Temudży z plemienia Aduuchinów
 

Media


Gazeta Teutońska     2021-01-01 02:18:33
Alani Goa
Noworoczna audiencja u chana Temudży z plemienia Aduuchinów

Przyjemne powietrze, ani nie strasznie ciepłe, ani niezbyt zimne, spowijało jurty położone w krainie zwaną przez bezrozumnych Bezdrożem Autaflandzkim, położoną na wschód od Andburgu i na południe od Lolandburga. Jej granice były wyznaczane przez rzekę Flandię, celebrowaną przez lokalny lud od wieków jako matkę zapewniającą napitek, pożywienie i szlak wodny prowadzący zarówno na teutońską północ, jak i do Oceanu Wirtualnego Południowego.

Bezdroże? Phi, drogi to wynalazek Teutończyków, którzy oduczyli się jazdy konnej! – powie Ci każdy, kto zamieszkuje step loardyjski. 

Jednak, wracając do naszej historii… W jednej z jurt, okazalszej i wspanialszej niż inne, ozdobionej lampionami, odbywało się spotkanie inne niż wszystkie.

Ta kraina widziała wiele przemocy i krwi – mówił chan Temudża, patrząc przed siebie i gładząc swoją brodę o kształcie wczesnopiotromikołajowym. Wokół niego zgromadzeni byli członkowie jego Dworu, którzy w skupieniu słuchali mowy władcy. – Pierw pomagaliśmy naszym loardyjskim braciom w odpieraniu legionów Arpedów, które przeraziły się naszych strzał nadziewanych jadem furlandzkich węży. Potem przyszło nam walczyć z Wandejczykami o Błękitny Staw. Teraz prowadzimy wojnę z Teutończykami. Ale nie jest to krwawa walka. O nie, wtedy byłoby dużo łatwiej. To walka o kulturę, o naszą tożsamość, którą nowopowstałe Cesarstwo chce przejąć.

Zgromadzeni sędziwi mędrcy i młodzi wojownicy kiwali głowami ze zrozumieniem. Tak, chodziło tutaj o ochronę tożsamości stepowych ludów, którzy, mimo że podzieleni na plemiona, wszyscy czcili to samo Wielkie Niebo, Wieczne Słońce i Matkę Flandię.

Jest nam o tyle trudniej, że mimo że mamy wiele wspólnego, wciąż pozostajemy podzieleni. Codziennie słyszymy docinki między Aduuchinami a Baszarami, przykre słowa padające między Dushimijczykami a Daguurami, i wiele, wiele więcej. Tymczasem wszyscy mamy jednego wspólnego wroga – teutoński Kulturkampf – kontynuował chan.

Starszyzna stepowa znowu pokiwała głowami. 

Martwi mnie to wielce!

I starszyzna stepowa jak na zawołanie przybrała zasępione wyrazy na twarzy, jeden po drugim.

Niedługo przyjdzie mi czas odejść na drogę, na którą zaprasza mnie Wielkie Niebo. Na drogę, z której się nie wraca. Lecz próżno szukać godnego następcy, który nie tylko zjednoczyłby nasze plemiona, ale i stawiłby czoła wyzwaniom czającym się na każdym rogu tutaj, na każdym rogu naszej krainy będącej na pograniczu baridajskim, wandejskim i teutońskim. Zewsząd wrogowie, odsieczy brak! – lamentował chan.

Lamentowała i starszyzna, aż do momentu, gdy odezwała się jedna osoba.

Trudno mi się słucha tych słów – powiedziała Alani Goa, wychodząc z szeregu wojaków i mędrców, stając naprzeciwko chana, ze zdeterminowaniem we wzroku. – Doprawdy, Umiłowany Chanie, wiele tutaj pada uzasadnionego pesymizmu. Jednak wierzę, że jestem w stanie stawić czoła wyzwaniom, o których powiadasz, i poprowadzić ludy stepów do lepszej przyszłości. Przyszłości, w której nasza kraina wciąż pozostanie nasza, z dala od kogokolwiek, kto chciałby tutaj jakkolwiek mącić, jakąkolwiek swoją kulturę nam narzucać, czy krew siać na naszej ziemi. Niech mi Matuszka Flandia świadkiem będzie! Niechaj usłyszą nasz ryk, nasz bojowy ryk na całej Autaflandii. Niechaj dojdzie on i do Miasta Innych, które zwą Auterrą, a w którym sprzedali nas teutońskiej dziczyźnie, która zwie nas barbarzyńcami, a naszą krainę Bezdrożami, a granicę między ich landami a naszą umiłowaną krainą zwią limesem, że za limesem nie ma już życia i cywilizacji, a jeno barbarzyńcy. Położę kres tej niesprawiedliwości.

Chan zamyślił się na chwilę, po czym spojrzał na dzielną wojowniczkę.

Dobrze, Alani Goa. Masz moje błogosławieństwo, jeno musisz przekonać Wieczne Słońce, i Wielkie Niebo, i Matkę Flandię, że to Ty jesteś wybrańczynią godną objęcia przywództwa nad naszymi plemionami. Musisz, tak jak każdy przywódca tych dumnych narodów, przejść wyzwania ustanowione przez tych bogów, aby udowodnić sobie, bogom i ludowi, że czas na Twoje panowanie. Alani Goa, wybrana, ruszaj w drogę. Broń dobra naszego i naszej umiłowanej krainy.

I Alani Goa ruszyła przed siebie w głęboki step, aby udowodnić i Teutończykom, i Baridajczykom, i Wandejczykom potęgę ludów mieszkających na krainach stepowych Loardii.

×ZALOGUJ SIĘ ABY DODAĆ KOMENTARZ LUB DOTOWAĆ MATERIAŁ

Zdjęcie profilowe Joanna Izabela
2021-01-01 15:49:25

Ciesze sie ze Loardia ozyla i mamy ludy stepowe


Zdjęcie profilowe Ramael
2021-01-01 17:39:06

Genialna robota. Niech stepy Loardii odżywają!


Zdjęcie profilowe Nordrun von Lichtenstein
2021-01-01 19:51:33

Coś pięknego. Piękny styl, ciekawa historia, dobre osadzenie w realiach. Po prostu pełne uznanie z mojej strony. Dotuję i proszę o więcej.



thumb_up Maciej II, Andrzej Fryderyk, Joahim von Ribertrop, Joanna Izabela, Ramael, Nordrun von Lichtenstein, Miguel de Catalan,

thumb_down